wtorek, 5 marca 2013

II



Siedzieliśmy na moim łóżku i graliśmy kawałki Beatlesów, Misfitsów, Nirvany i jeszcze innych zespołów. W pewnym momencie Mikey wstał z łóżka i zaczął tańczyć ze swoją gitarą po całym pokoju, udając, że jest na scenie. Zacząłem się śmiać tak bardzo, że nie byłem w stanie grać na własnej.
Mieliśmy kiedyś zespół, ale nasz perkusista, Tom, przeprowadził się do Anglii, gdzie jego tata dostał pracę. Naszą grę braliśmy wtedy naprawdę na poważnie. Teraz niestety, nawet jak byśmy chcieli, nie znaleźlibyśmy czasu na regularne próby. Po egzaminach zamieścimy w sklepie Ruth ogłoszenie i, kto wie, może trafi nam się dobry perkusista?
Mikey wskoczył na łóżko i wyłączył wzmacniacz.
- Dobra, zmęczyłem się - schował gitarę do pokrowca, wziął z mojego biurka swoją szklankę z colą i usiadł z powrotem na łóżku. - Frank, pomógłbyś mi z matmą? Bo to, że nie rozumiem tematu, to jest mało powiedziane.
- Nie no, jasne.
Wyjąłem z plecaka zeszyt i zacząłem mu tłumaczyć przykłady z dzisiejszej lekcji. Po kilkunastu minutach przeszkodził nam tym razem mój telefon. Dostałem SMSa od Emmy. Pisała, że ktoś włamał się do jej mieszkania. Kiedy przyszła drzwi były otwarte, a nikogo nie było w domu. Co dziwne, nic nie zginęło. Boi się być sama, jej rodzice wyjechali na tydzień za miasto. Chciała spać przez ten czas u mnie. Odpisałem jej szybko, żeby się spakowała, a ja zaraz u niej będę. Powiedziałem Mikey'emu co i jak. Zebrał swój sprzęt, założyliśmy buty i kurtki i wyszliśmy. Ponieważ mieszkał kilka ulic dalej niż Emma przez kawałek drogi szliśmy razem. Zastanawialiśmy się, kto mógł włamać się do jej mieszkania i po co to zrobił, skoro nic nie zabrał. To było co najmniej dziwne. Rozstaliśmy się prawie pod jej domem. Wszedłem, pukając i zobaczyłem, że Emma siedzi nad otwartą torbą wśród porozrzucanych na podłodze rzeczy.
- Em, już jestem... Wszystko dobrze?
Podniosła głowę do góry i popatrzyła się na mnie smutno. Miała szkliste oczy, jednak powstrzymywała łzy. Nie miała w zwyczaju płakać. Przygryzła wargę. Podszedłem do niej i mocno przytuliłem.
- A co, jeśli znów tu przyjdzie? - wyszeptała.
- Ważne, że ty będziesz bezpieczna - odpowiedziałem i pogładziłem ją po włosach.
- Skoro nie zabrał nic z rzeczy, które znajdowały się w mieszkaniu... Może chodziło mu o osobę, nie o rzeczy, Frank.
Odsunąłem ją lekko od siebie i spojrzałem w oczy.
- Skarbie, nic nikomu się nie stanie. Dzwoniłaś na policję?
- Tak. Ale kiedy powiedziałam, że nic nie zginęło, stwierdzili, że przez najbliższy tydzień będą po prostu patrolować okolicę.
Spuściła wzrok, a ja przyglądałem się jej jeszcze przez chwilę w ciszy.
- Pomogę ci się spakować.
Zająłem się składaniem i pakowaniem ubrań do walizki, a Emma w tym czasie poszła do swojego pokoju zabrać wszystkie potrzebne na następny tydzień do szkoły książki.


***

- Jestem ci naprawdę wdzięczna Frank - powiedziała Em wyjmując z torby piżamę i szczoteczkę do zębów. Wsunęła ją pod łóżko, pocałowała mnie delikatnie i poszła do łazienki.
Kiedy wróciliśmy do mieszkania, Ruth jeszcze nie było. Jak się później okazało w ogóle miało jej dzisiaj nie być. Zostawiła karteczkę, na której napisała mi, że spotyka się z Jonathanem i że ma nadzieję, że sobie bez niej dzisiaj poradzę. Ciekawe, jak jutro zareaguje na obecność Em. I na to, że zostaje u nas do końca tygodnia.
Zrobiłem nam herbatę i przez długi czas oglądaliśmy nasze ulubione filmy, żeby się odstresować. Zauważyłem, że Em nieco się rozluźniła. Tym bardziej, jak dowiedziała się, że nie będzie musiała spotkać się dziś z moją ciotką. Denerwowało mnie to, że nie wiem co między nimi tak zgrzyta. Emma również nie chciała mi powiedzieć. Gdy tylko zamierzałem zacząć rozmowę na ten temat, ona szybko go zmieniała.
Zabrałem się za ścielenie łóżka. Usłyszałem, jak Emma zaczęła śpiewać pod prysznicem. Lubiłem jej łagodny, kojący, ciepły głos. To właśnie jemu zawdzięczam to, że jesteśmy razem.
Szkolny chór miał próby przed corocznym koncertem wigilijnym. Szedłem korytarzem do szafki po zeszyty na historię. To było w zeszłym roku. Zatrzymałem się nagle i cofnąłem o kilka kroków. Nie mogąc się powstrzymać zajrzałem przez uchylone drzwi do audytorium. Od razu przykuła moją uwagę swoją osobą. Wcześniej jej nie widziałem. Musiała dołączyc do nas niedawno. Mimo mundurka, obowiązkowego w katolickiej szkole, którą w tym roku kończymy, wyglądała niesamowicie. Znacznie lepiej niż inne dziewczęta obecne w sali. Leżał na niej idealnie. Dodawał uroku. Podkreślał piękną figurę. Wydłużał i tak już nieziemsko długie nogi. Nie mogłem przestać się w nią wpatrywać. Zauważyła mnie, a ja się lekko speszyłem. Schowałem się za drzwiami chyba lekko zarumieniony. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Opanowałem się i zacząłem obmyślać, w jaki sposób zacząć rozmowę z wtedy jeszcze nieznajomą. Na historię tamtego dnia nie poszedłem.
Nasza znajomość rozwinęła się szybko. Najpierw, niepewni jeszcze do końca swoich uczuć, przyjaźniliśmy się. Taka relacja z pewnym dystansem trwała 3 miesiące. Potem jednak zauważyliśmy, że jesteśmy dla siebie czymś więcej, niż przyjaciółmi. Pamiętam, nasz pierwszy pocałunek. Wracaliśmy z urodzin Mikey'ego. Odprowadzałem ją do domu. Zatrzymaliśmy się pod jej drzwiami jeszcze na chwilę, żeby się pożegnać. Kiedy bezgłośnie powiedziałem sam sobie, że teraz jest odpowiedni czas, żeby to zrobić, kolana zaczęły mi się trząść. Zbliżyłem się do niej i poczułem na szyi jej oddech. Będąc ode mnie niższą, zadarła głowę i widząc przerażenie w moich oczach uśmiechnęła się. Złapała mnie za rękę, stanęła na palcach i musnęła moje usta swoimi, przymykając powieki. Chwilę później odsunęła się o krok, nadal uśmiechnięta i puściła moją dłoń. Powiedziała: 'Do zobaczenia jutro' i weszła do mieszkania. Ja stałem przed zamkniętymi za nią drzwiami oszołomiony. Oszołomiony, ale szczęśliwy. Poczułem zimne krople spływające za kołnierz mojej kurtki. Zadrżałem. Skuliłem się i mając w pamięci minione zdarzenie szedłem w kierunku swojego mieszkania.

- Dobrze wziąć ciepły prysznic po męczącym dniu - powiedziała Em wchodząc do pokoju.
Włosy miała spięte w kok, twarz pozbawioną makijażu, a ubrana była w piżamę. Wyglądała tak niewinnie. Wstałem z podłogi, podszedłem do niej i obejmując  w talii pocałowałem delikatnie, ale stanowczo. Ona po chwili odwzajemniła mój pocałunek i trwaliśmy tak ze sobą, aż do momentu, kiedy ktoś wszedł do pokoju. Odskoczyliśmy od siebie.

- Wow, nie wiedziałem, że będą tu miały miejsce takie sceny!
- Jason! - krzyknęła oburzona Emma.
Tak... Brat Emmy zawsze miał efektowne wejścia.
- Pukałem, ale nikt nie raczył mi otworzyć - udał urażonego.
Emma spojrzała na niego krzywo.
- No co? Chyba nie myślałaś, że pozwolę ci tu z nim spać. Masz skończyć szkołę i pójść na studia, a nie niańczyć dzieciaka, którego on ci zrobi.
- Jason! - wykrzyknęła ponownie Emma.
- Oj no żartowałem! Przecież wiesz, że go lubię - podszedł do mnie i szturchnął mnie łokciem w ramię - Właściwie to mam nadzieję, że uda mi się tutaj do was przyłączyć na ten tydzień. Chyba, że masz coś przeciwko, Frank.
- Znów nie płaciłeś czynszu za mieszkanie? - Em założyła ręce na piersi i spojrzała na brata z uniesioną brwią.
- Nie miałem za co.

- Chcesz powiedzieć, że wyrzucili cię z pracy?!
- Niby podrywałem kientki. Ale no nie oszukujmy się, teraz, kiedy już tam nie pracuję, raczej ładne dziewczyny do ich kawiarni przychodzić nie będą. Przykre. Ale to już nie mój problem.
- No tak, zapomniałam, że mój brat jest istnym bogiem seksu i zaklina każdą napotkaną kobietę - powiedziała Em z przekąsem, a Jason przez chwilę mordował ją wzrokiem.

- To mogę zostac? - zapytał zwracając się do mnie.
- Sądzę, że nie będzie z tym większego problemu. Chodź, będziesz spał na kanapie - zwróciłem się do Jason'a.
- Oh, ależ ty gościnny! 

- Nie narzekaj, ciesz się, że wgl pozwalam ci tu spać - zaśmiałem się.
Mieszkanie Ruth było przystosowane tylko do dwóch mieszkających w nim osób. Nie miało pokoju gościnnego. Jason musiał się trochę pomęczyć, jak już musiał się u nas zatrzymać. Poza tym kanapa nie była wcale aż tak niewygodna. Ciekawe tylko co Ruth powie na nasz mini hotel, który dziś urządziłem.
Poszedłem z Jasonem do salonu, żeby dać mu pościel. Potem podrzuciłem mu ręcznik i zaprowadziłem do łazienki. Założyłem, że dalej sam da sobie radę i wróciłem do Em. Pogadaliśmy jeszcze chwilę i położyliśmy się do łóżka. Zasnęła w moich ramionach.


***

Kiedy wychodziliśmy z mieszkania Jason jeszcze spał. Ciekawe, co będzie robił przez cały dzień. My byliśmy właśnie w drodze do szkoły. Obejmowałem Em w talii, a ona opowiadała mi swój dzisiejszy sen. Bardzo dziwny, swoją drogą. Spotykałem się z tym tajemniczym mężczyzną, który wpadł na mnie dwa dni temu. Zaśmiałem się. To brzmiało niedorzecznie. Zapewniłem ją, że nigdy bym jej nie zostawił dla mężczyzny.
- A co z dziewczyną? - zapytała bystro.
- Hm, zastanowiłbym się... - powiedziałem z uśmiechem i oberwałem po brzuchu.
Po drodze kupiliśmy sobie jeszcze coś do jedzenia, bo w domu nie było nic ciekawego w lodówce.
Właśnie wchodziliśmy na teren naszej szkoły. Przy drzwiach czekał Mikey. Gdy mnie zobaczył, pomachał mi. Odmachałem mu, pocałowałem Em w czoło, życząc miłego dnia i udałem się w jego kierunku. Wyraźnie miał mi coś do powiedzenia. Był bardzo podekscytowany. 
- Frank!  - krzyknął już z jakiejś odległości - Szybciej!
- No idę, idę, spokojnie! O co chodzi? - Mikey zawsze miał dla mnie jakieś rewelacje. Nie wiem skąd on brał te wszystkie informacje.

- Słyszałeś, że wywalili ze szkoły Erica i Damona? - szepnął
- Co?! Dlaczego? 

Mikey uciszył mnie zasłaniając mi usta. Najwidoczniej miałem zaszczyt byc jedną z pierwszych osób, które się o tym dowiedziały.
Byłem co najmniej zdziwiony. Eric i Damon byli bardzo dobrymi uczniami. Wygrywali olimpiady. Chłopcy świetnie wychowani, z dobrych domów. Nigdy bym się nie spodziewał, że akurat oni zostaną wyrzuceni ze szkoły.
- Byli parą. I ktoś nakablował o nich dyrektorce. Ogólnie chodzi po szkole plotka, że jest wśród nas pewna grupa homofobów, która postawiła sobie za punkt honoru 'oczyścic' naszą szkołę z gejów. Nie ważne, jak będziesz starał się ukryc, oni i tak coś na ciebie znajdą. Z jednej strony to niesamowite, z drugiej mam ochotę urwac im jaja - powiedział i się skrzywił.
- Dlaczego niesamowite? - chyba nie do końca zrozumiałem.
- Miałem na myśli, że niesamowite jest to, jak znajdują informacje praktycznie w niektórych przypadkach niemożliwe do zdobycia.
Tak. Jednym z, niestety kilku minusów szkoły katolickiej, było to, że związki homoseksualne nie miały tu racji bytu. Ale coś za coś. Wybierając tę szkołę wszyscy dobrze wiedzieliśmy, na co się szykujemy. Jednak... Że powołana została (lub sama z siebie powstała) pewnego rodzaju wręcz szkolna organizacja? Nie, mi też się to nie mieściło w głowie.
- Dobra, skończmy ten temat. Jak się okazuje trzeba być jeszcze bardziej ostrożnym z tym co i komu się mówi, niż do tej pory.
W tym momencie zadzwonił dzwonek, a my poszliśmy na biologię.


***

Byłem okropnie głodny. A musiałem jeszcze poczekac na Emmę, bo kończyła godzinę później. Mikey dotrzymywał mi towarzystwa. Siedzieliśmy w szkolnej bibliotece i odrabialiśmy prace domowe. Ku uciesze mojego przyjaciela, profesor May się rozchorował, co wiązało się z brakiem dodatkowych zadań domowych z matematyki. Na zastępstwo przyszła pani Houston - nauczycielka sztuki.
Skończyłem pisac wypracowanie na angielski. Musiałem przyznac, że byłem z niego zadowolony. Wstałem, żeby odłoży słownik i zobaczyłem, że ktoś na mnie ukradkiem zerka. Nie byłem pewny kto to był, bo szybko schował się za regał z lekturami dla drugich klas.
Wzruszyłem ramionami i wróciłem do stolika. Mikey najwyraźniej się nad czymś męczył. Jego mina mówiła wszystko.
- Z czymś masz problem? - zapytałem.

- Nie, z niczym - zamknął podręcznik od fizyki. - A właściwie to ze wszystkim. Patrzę na te głupie znaczki i nic nie ogarniam. Boże, jak ja mam napisac tę maturę?
- Możemy już iśc? Umieram z głodu.
Em stała w drzwiach biblioteki. Spakowaliśmy się i wyszliśmy ze szkoły.

***

- Mm, co tak ładnie pachnie?
Czyżby Ruth bawiła się w kucharkę? Zazwyczaj zamawialiśmy jakieś żarcie, albo to ja gotowałem.
- Lasagne a'la Jason! - zawołał z kuchni Jason.
Weszliśmy całą trójką do mieszkania. Zamknąłem za nami drzwi. Zarówno Emma, jak i Mikey oparli się o barek kuchenny i z ciekawością przyglądali się jego poczynaniom.
- Gdzie Ruth? - rozejrzałem się za nią, zaglądając też lekko przez uchylone drzwi jej pokoju.
- Wpadła i wypadła - oznajmił Jason.

- Aha, no spoko. Chcecie coś do picia? - zapytałem.
- Możesz mi zrobic herbaty - odpowiedziała Em.
- Ja podziękuję, poczekam na to cudo, które robi Jason - powiedział Mikey, oblizując się.

- Ej, ale kto powiedział, że to dla was? - Jason rozwiał nasze nadzieje na prędki posiłek.
- Eh, to ja pójdę po telefon. Jaką pizzę zamawiamy? - zwróciłem się do rozczarowanych przyjaciół.

2 komentarze:

  1. Hah, Jason dobrze to rozegrał xD Ja też bym się nie podzieliła, chyba, że z KIMŚ, kto wie, że jest dla mnie wszystkim :D Już nie mogę się doczekać, jak będzie wyglądała dalsza akcja. Szkoła katolicka? Naprawdę? Swoją drogą też bym chciała do takiej chodzić i rozruszać to zesztywniałe towarzystwo. Może nawet ściągnąć kilka osób (czyt.całe społeczeństwo) na złą drogę szatana *u* No, ale rozdział bardzo miły, prócz tego włamania...Ciekawe, kto to mógł być, ale to wiesz tylko ty xD Może kiedyś Em zginie przypadkiem? :3 (nie to, że jej nie lubię, ale...Ale psuje idealny związek Gee i Frania ) Soł, czekam na nexta i błagam o szybsze dodanie. Dobrze? *patrzy oczami przestraszonego kotka* Ładnie proszę :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział! Czekam na następny żeby zobaczyć, jak się akcja rozwinie. Wybacz, że tak mało rozbudowany komentarz, ale ostatnio naprawdę nie mam weny na pisanie czegokolwiek :<.
    xoxo Kot

    OdpowiedzUsuń